Wielkimi krokami zbliżają się wybory i jeszcze większymi demokratyczne uznanie, czy sześciolatkowie są gotowi na pójście do szkoły. I zaczyna się polityczny sajgon. Tracą na tym wyłącznie dzieci.
Polacy, jako naród znający się na wszystkim najlepiej, chętnie bojkotują pomysł posłania 6-latków do szkoły.
- Ponieważ szkoły nie są dobrze przygotowane.
A będą rok później??
- Ponieważ kadra nie jest odpowiednio przeszkolona.
Rili? Jeśli nauczyciel nie potrafi, dopasowując do wieku dzieci, prowadzić zajęć 6-latków, to i nie zrobi tego prawidłowo wśród 7-latków.
- Ponieważ dzieciom zabiera się rok dzieciństwa.
Ten argument jest moim ulubionym. A posyłanie dzieci do żłobka / przedszkola -idąc tym samym tokiem myślenia – to nie jest zabieranie dzieciństwa i to jeszcze wcześniejszego??
- Bo dziecko nie jest gotowe.
Być może będą dzieci nie gotowe na pójście do pierwszej klasy, ale przecież pozostaje możliwość odroczenia tego obowiązku. TUTAJ znajdziecie informacje, jak się za to zabrać. Niemniej, być może większość 6-latków jednak będzie na to gotowe? Zestawiając z innymi państwami – zdecydowanie więcej narodów posyła 6-latki do szkoły.
Czy posłalibyśmy swoje 6-letnie dziecko do szkoły?
Nie wiem. Zależałoby to wyłącznie od jego rozwoju. Planujemy niedługo Sońkę wysłać do żłobka, gdzie będzie miała kontakt z rówieśnikami. Jeśli dzieciak wpadnie w rytm edukacji (każda zabawa jest także edukacją), to dlaczego mielibyśmy protestować przeciwko posłaniu Sońki do szkoły w wieku 6 lat?
Bagno polityczne było, jest i będzie. Nie dajmy się jednak zwariować i nie ulegajmy manipulacjom. Myślmy, kierując się dobrem dziecka. A jeśli już Wasz 6-latek będzie za kilka dni uczniem szkoły podstawowej, pozwólcie mu odkrywać nowy świat, cieszyć się chwilą. Nie panikujcie przy nim, czy aby na pewno odnajdzie się tam, czy sobie poradzi. Wierzcie, że w ogromnym stopniu to, jak dziecko będzie zachowywało się w szkole, zależy od Waszych – także negatywnych – emocji, które często nieświadomie przekazujemy dzieciom.
Nasza idzie do szkoły jako 6-latka. Jakby miała powtarzać zerówkę to by się zanudziła na śmierć.
Żywy przykład zbędnej reformy :-)
Btw już ma sześć lat, ależ zleciało!!
Ja się zgadzam, mój siostrzeniec zaczynał jako 6 latek, głównie z powodu braku miejsc w przedszkolach, nie uważam żeby cos na tym stracił. Mój syn jeśli będzie taka opcja też pójdzie do szkoły jako 6 latek. Na marginesie pani ktora podaje się za przedstawicielke wszystkich polskich matek bardzo działa mi na nerwy… Nie identyfikuje się z tą macierzynską bojowką.
Kiedyś by posłać dziecko wcześniej do szkoły trzeba było to mocno udowodnić. To teraz bedzie na odwrót.
Pozatym my tu gadu gadu o szeciolatkach a 1 września będą się ważyć losy tego czy zostanie zwiększona pula szczepień obowiązkowych.
Zecydowanie ten temat jest dla mnie wazniejszy.
Dziecko, które pójdzie o rok wcześniej do szkoły – o rok wcześniej trafi na rynek pracy i o rok dłużej będzie płaciło składki – to jest główny powód forsowania obowiązku szkolnego dla sześciolatków przez rząd. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze.
Czy szkoły za rok będą lepiej przystosowane do 6 latków? Może nie będą ale 7 latek będzie lepiej przystosowany do nieprzystosowanej szkoły – chociażby fizycznie do targania wyładowanego plecaka, do siedzenia kilka godzin na tyłku w klasie z 25 czy 30 innych dzieciaków, do siedzenia w zatłoczonej świetlicy…
“A posyłanie dzieci do żłobka / przedszkola -idąc tym samym tokiem myślenia – to nie jest zabieranie dzieciństwa i to jeszcze wcześniejszego??” O ile nie masz ambicji posyłania dziecka do sportowo-artystyczno-językowo-baletowego przedszkola tylko do zwykłego, gdzie dzieciak ma kontakt z rówieśnikami i czas spędza na zabawie lub nauce przez zabawę to nie jest to odbieranie dzieciństwa – jest naprawdę spora różnica między zerówką w przedszkolu, zerówką w szkole i pierwszą klasą. Nasza szkoła podstawowa przez te 9 lat od kiedy do pierwszej klasy poszedł mój syn mocno się zmieniła na plus ale jakbym miał wybór czy posyłać 6 czy 7 latka to posłałbym 7.
To jest temat naprawe trudny. Nie chce hejtowac ale z doswiadczenia wiem ze poslanie dziecka w nieodpowiednim momencie do szkoly moze byc dla dziecka zle. Poslalam dziecko grudniowe dotego wczesniaka do szkoly zgodnie z harmonogramem. Intelektem bila na glowe rowiesnikow nauczycieli tez miala ok ale emocjonalnie nie dojrzala a wyszlo to dopiero w szkole. Jak dla mnie dzieci moga do szkoly chodzic i od 4 lat ale program musi byc dostosowany. Wierz mi rok dla dziecka to duzo. Bardzo duzo. I niestety znam wiele takich przypadkow. Moja jako 7 latek nienadawala sie emocjonalnie do kieratu szkoly. Dala rade jasne ale ile na tym stracila to niestety jej strata. Widzialam tez 6latka poslanego bo zdolny ale emocjonalnie wysiadl. To jest delikatny temat. A argumenty ze moje dziecko dalo rade sa tak samo trafne jak mowienie matce alergika ze moje nie ma alergi. Dzieci sa rozne. Intelektualne braki nadgonisz a emocjonalne poglebisz. Szczegolnie ze szkola szkole nie rowna program nie jest dostosowany do 6 latkow. 4 5 lekcji po 45 min w lawce. Potem swietlica bo rodzice pracuja. W przedszkolu to wyglada inaczej. Grupa przedszkolna nie jest przeladowana a swietlica tak. Przedszkole do 17 swietlica to juz roznie bywa moja miala do 15 30.
Ja nie wierzę, że rząd wychowuje składkowiczów “za 15 lat”. Nie sądzę, że ktokolwiek tam planuje dalej, niż do kolejnych wyborów.
Mam znajomych, którzy posłali 5-latka i nie widzą żadnej różnicy względem przedszkola – osobne sale, brak przerw, itd. Wszystko zależy od szkoły. Ale przede wszystkim od dziecka. Stąd możliwość odroczenia.
Niestety szkoła jako taka jest tworem o tyle dziwnym, próbuje usystematyzować coś, co się do tego nie nadaje. Różnica kilku miesięcy, czy nawet roku w przypadku tak małych dzieci jest często przepaścią.
Nie walczyłbym jednak z obniżeniem wieku, a zastanowił się, czy mechanizmy odroczenia działają sprawnie i właściwie.
Jakby nie planował to by nie podnosił wieku emerytalnego, bo chyba nie powiesz, że pomoże im to w nadchodzących wyborach :)
Oczywiście, że tak. Wysyłając listy z prognozą ZUS uwzględnia nowe zasady. 1300 wygląda lepiej, niż 900 zł planowanej wypłaty. Niewiele, ale lepiej.
Obawiam się, że 3/4 społeczeństwa nie zwróci uwagi na liczby tylko na plakaty PiS :)
Mnie chodziło bardziej o to, że to była jedyna szansa, żeby ludzie nie wyszli na ulice, widząc prognozy ;)
Wcześniejsze posłanie dzieci do szkoły to również mniej zwolnień wśród nauczycieli, którzy są liczną i zorganizowaną grupą zawodową. Nie lekceważyłbym ich lobbyingu przy pracy nad ustawą.
Moja córka właśnie skończyła pierwszą klasę, gdzie poszła jako sześciolatka (z pierwszego półrocza). Moje nastawienie do posyłania 6 zmieniało się w ciągu tego roku z entuzjazmu do sceptycyzmu.
Po pierwsze – szkoła. Dzieci zostały podzielone na trzy klasy: dwie z siedmiolatkami, jedna z sześciolatkami. No i wychowawczyni naszej klasy postawiła sobie za punkt honoru, że jej klasa nie będzie odstawała od tamtej. W związku z tym dywan leżący zgodnie z zaleceniami ministerstwa na podłodze nie jest generalnie używany. Dzieci mają siedzieć w ławkach i wciągać wiedzę.
Moja córka kiedyś poskarżyła mi się, że bardzo jej się chciało siku, ale pani nie wypuszcza dzieci podczas lekcji. Trzeba wysiedzieć do przerwy.
Te dwie kwestie, panowanie nad pęcherzem i umiejętność wysiedzenia przez 45 minut na pupie jest o wiele lepsza u siedmiolatków niż sześciolatków.
To już paranoja, moim zdaniem. W sensie podejścia szkoły. Totalny bezsens.
To jest rzeczywistość, dobra szkoła w Krakowie.
odrobina własnego zdania to jeszcze nie hejt, ale widzę że ta emocjonalna dojrzałość do zamiany zabawy w obowiązek, do dłuższego skupienia itd to nie bujda, wiele dzieciaków na etapie wczesnoszkolnym ma problemy, wyladowuje je często agresją i konfliktami, przez co pojawia się wokół niego jeszcze więcej presji, to miniaturka wstępu do “wypalenia zawodowego” już na samym starcie, jestem zdecydowanie za zostawieniem dzieciom tego dodatkowego roku dzieciństwa, tym bardziej, że istnieje kompromis – raz już wymyślono zerówkę w szkole dla 6-latków jako łagodne wprowadzenie do nauki, co w niej było złego?
Druga sprawa – ocenianie. Dzieci są oceniane przez cały czas i za wszystko. Dostają znaczki – nagrody i karne pieczątki za każdą rzecz którą zrobią lub nie zrobią.
To nic, że ministerstwo zakazuje w nauczaniu początkowym stawiania ocen. Nie dotyczy to ocen cząstkowych, których stosowanie reguluje szkoła. No i nasza szkoła jak najbardziej oceny stawia, od pierwszego dnia. Tłumaczących, że przecież nie stawiają pał odsyłam do książki “Karanie nagrodami”. Brak szóstki to dla malucha taka sama kara, jak dostanie jedynki. I znowu – im starsze dziecko, tym mniej jest to dla niego destrukcyjne.
Podsumowując: widzę jak szkoła każdego dnia ogranicza kreatywność mojej córki. Widzę że nienawidzi robić zadań, po czym kończy je i biegnie napisać z własnej inicjatywy opowiadanie. Bo ono nie zostanie ocenione, nikt nie wytknie każdego potknięcia.
Zgadzam się, ale ciekawy jestem, na ile wiek rozpoczęcia nauki ma na to wpływ. Czy gdyby poszła rok później, wykonywała by te zadania z przyjemnością? Głośno myślę tylko…
Tak jak napisałem wcześniej – późniejszy wiek to mniejsza destrukcja osobowości przez wadliwą instytucję.
hmmm, to nie widzę związku. Słabej szkoły nie naprawi wiek dzieci.
Oczywiście lepiej byłoby naprawić instytucję, ale jakoś coraz mniej w to wierzę. Btw, to moje trzecie dziecko. Przechodziłem już wiele szkół, w tym społeczną, prywatną, gimnazjum, liceum. Wiem o czym mówię.
Programy przygotowują światli ludzie, a potem jest to realizowane przez sztywny, hierarchiczny system.
A to osobny temat. Ja nie wierzę w szkołę od dawna. Pewnie dlatego jest mi łatwiej…
btw – Próbowałeś Montessori?
Znajomi próbowali. Duże problemy we współpracy w grupie mają potem te dzieci, ze względu na nacisk na indywidualizm i brak ograniczeń.
Ale ogólnie pozytywnie.
Michał Hobot Potem, do znaczy kiedy? W jakim wieku?
Mówimy tu głównie o nauczaniu początkowym, czyli klasach 1-3. Potem = po zakończeniu tego okresu.
ok, bo znajomi mają dzieci w liceum Montessori i generalnie są zachwyceni.
Nie mam doświadczeń w tej grupie wiekowej. Mój syn chodzi do zwykłego liceum i jest zadowolony. On miał szczęście, bo zaczynał w społecznej podstawówce, w niewielkiej klasie, ze świetną nauczycielką (to najważniejsze w systemie nauczania zintegrowanego).
Ten początkowy okres jest według mnie najważniejszy, rozwalonej w tym czasie samooceny nie da się moim zdaniem do końca naprawić.
Głównym problemem jest skandaliczny tryb wprowadzania reformy. Pomysł że rodzice sami rozłożą dzieci równomiernie wysyłając je w wieku 6 i 7 lat był tak kuriozalny, że aż trudno uwierzyć.
Gdyby od razu kilka lat temu rozłożyć sprawę na 6 lat i do każdego kolejnego rocznika wkładać dzieci z 14 miesięcy zamiast z dwunastu, to nie byłoby idiotycznego dzielenia klas na 6 i 7- latki, szkoła mogłaby powoli się przyzwyczaić do nowego systemu, ruch protestu rodziców by nie powstał, nie byłoby dwóch powiększonych roczników, które zawsze będą liczniejsze – w gimnazjum, liceum i na studiach.
6 lat to za długo, wybory są co 4. Jeszcze by im ktoś reformę zastopował ;)
Moje jedno już w tamtym roku miało ‘zaszczyt’ rozpocząć edukację jako sześciolatek a w tym roku Maja, która 6 lat będzie miała w grudniu 😂
Generalnie – zgadzam się z Michał Hobot. W dyskusji brakuje mi zdania 3. strony czyli nauczycieli. Otóż moja żona jest wychowawcą w klasach 1-3 w dobrej, szkole. Nie ma tego szczęścia, że klasy są dzielone na 6 i 7 lat. Na 27 dzieci ma ośmioro sześciolatków. Jak prowadzić klasę aby nie skrzywdzić obu roczników? Niestety najcześciej jest to wyciąganie za uszy tych młodszych, którzy do nie potrafią wysiedziec na miejscu 30 minut, ze szkodą dla wszystkich. Większość 6 latków nie jest mentalnie przygotowana do kieratu szkołu, o czym dobrze napisał Michał. Podziwiam rodziców którzy posyłają maluchy rok wcześniej – ja odraczam, bo za dużo dziadostwa widzę dookoła.
Między sześciolatkiem ze stycznia a sześciolatkiem z grudnia jest wwdiększa różnica w rozwoju niż między siedmiolatkiem ze stycznia a siedmiolatkiem z grudnia. Im młodszy rocznik tym ta różnica większa. Mówienie “moje dziecko sobie poradziło więc reforma jest OK” to jak mówienie ” szczepienia są bez sensu, moje dziecko nie było szczepione i jest zdrowe “. Tak, dziecko może być zdrowe, dzięki innym co się szczepią i tak, może sobie radzić dobrze, zwłaszcza na tle młodszych dzieci, gorzej dostosowanych.
Czym rozni sie obecna pierwsza klasa od dawnej zerowki ? Czy zerowka jest przesunieta o rok wczesniej czy po prostu jej nie bedzie ?