Co roku w Dzień Ojca pałęta mi się po głowie wspomnienie sprzed lat. Gdy pracowałem w Warszawie, w zalążku Mordoru, tradycją w firmie były “nadgodziny” ojców spędzane przed CS’em albo FIFĄ. Taka ucieczka przed powrotem do domu i dzieci. Wtedy tego nie rozumiałem. Dzisiaj podobnie.
Niemal 10 lat później… Po (niestety) 12 godzinach w pracy wracam i usypiając (nieskutecznie) Młodą, łapię kilka kadrów. Dobrze tu być.
Bezbłędna! I Młoda, i myśl ;)