W Hiszpanii pali się fajki na potęgę. Przed sklepami w centrach miast, wystawione są specjalne, duże popielnice, z napisem “przed wejściem do środka zgaś tu papierosa”. W Hiszpanii przy gęsto zabudowanych osiedlach, kamienicach, blokowiskach przeważnie nie ma trawników (tereny zielone to głównie liczne, małe parki), co w połączeniu z wysoką temperaturą, idąc ulicą, daje kiepski rezultat. W Hiszpanii bywa zbyt głośno, zwłaszcza, gdy chce się już spać, a u sąsiadów jest impreza – codziennie. W Hiszpanii ludzie do siebie głośno mówią. Zbyt głośno. W hiszpańskich domach jest jakby brudniej niż w polskich…
..ale!
W Hiszpanii życie kwitnie. W Hiszpanii dzieci bawią się w parku, a rodzice nad nimi nie ślęczą i nie kontrolują każdego ruchu. W Hiszpanii jakby wszyscy się znają. W Hiszpanii ludzie są życzliwsi i zdecydowanie ufniejsi wobec siebie niż w Polsce. W Hiszpanii na targowisku wszystko jest świeże, prosto “od chłopa”. W Hiszpanii każdy jest wygadany i chętny do pomocy. W Hiszpanii, na przypadkowe nadepnięcie, popchnięcie kogoś nie reaguje się agresją i wyzwiskami lecz uśmiechem mówiącym “nic się nie stało”. W Hiszpanii kobiety nie mają cellulitu ;-), a mężczyźni są bardzo przystojni. W Hiszpanii, nocą przy starówkach dużych miast, jest więcej Hiszpan niż obcokrajowców (w przeciwieństwie np. do Krakowa) – grają w piłkę, jeżdżą na rowerach, grają, śpiewają, tańczą, cieszą się. W Hiszpanii jakby życie jest przyjemniejsze i prostsze niż u nas, zaś Hiszpanie są zdecydowanie życzliwsi i szczęśliwsi od Polaków…
Moje doświadczenie zebrane z kilku wyjazdów do Hiszpanii ogranicza się do kilkunastu miast. Sądzę jednak, że te kilka wyjazdów wystarczyły, aby mieć rzeczywisty obraz narodu hiszpańskiego.
Marzy mi się na “stare lata” tu zamieszkać – nie tylko ze względu na klimat, położenie geograficzne, czy kuchnię, lecz przede wszystkim ze względu na ludzi. Do tego zaś czasu często tam wracać…
A jak z reakcjami na dziecko? Bo u nas często mam wrażenie, że na rodziców z dziećmi (szczególnie tymi małymi, rozwrzeszczanymi albo rozbieganymi) reakcje są gorsze niż na panią ze srającym pod blokiem pieskiem.
Sońka generalnie jest całkiem spokojnym dzieckiem i chyba żadnej sytuacji nie było, aby ktoś dziwnie na nas patrzył, tym samym nie zauważyliśmy ( a może nie zwróciliśmy uwagi), żeby ktoś negatywnie reagował na rozbiegane, czy rozwrzeszczane dziecko. Kwestia wyprowadzania psów niestety pozostawia wiele do życzenia. Niektórzy szli za swoim pieskiem z gazetą, a niektórzy jak gdyby nigdy nic pozwalali załatwić potrzebę na chodniku i szli dalej…
Ja akurat mieszkam z dziecmi w Hiszpanii i moj drugi maluch dosc glosno obwieszcza swoje potrzeby. Powiem szczerze nikt nigdy mnie tu nie zwrocil uwagi czy dawal zlotych rad w wychowaniu dzieciakow. Za to spotkalam sie z pomoca np. gdy moj buntujacy sie dwulatek chcial wiac ze sklepu. Ochroniaz zaszedl mu droge co malego oniesmielilo i zatrzymalo. W Polsce w podobnej sytuacji gosc sie odwrocil i udal ze nie widzi wybiegajacego dziecka mojej znajomej. Generalnie Hiszpanie bardzo kochaja dzieciaki i czasem az zabardzo im folguja. Ale tez poswiecaja im mase czasu. U mnie w bloku na patio czy nad basenem wieczorami cale rodziny sie bawia.
Mnie w hiszpanach denerwuje troche lenistwo i odkladanie wszystkiego na jutra a wiec trudno cokolwiek tu zaplanowac co do dnia a juz nie mowie godziny.